Mafalala – dzielnica Maputo o wielu twarzach
Mafalala – co to jest?
Nery oprowadza nas po swojej dzielnicy. To Mafalala. Czy w Europie nazwalibyśmy tę dzielnicę slumsem? Dzielnicą biedy? Fawelą? Być może. Jednak tutaj, w Maputo, to po prostu kolejne bairro, sąsiedztwo. Czy jest tu niebezpiecznie? Owszem, czasem, raczej po zmroku. Nery uważa, że to też przez Covid-19. Dużo ludzi nie mogło zarabiać, więc zaczynali pić i sfrustrowani szukali okazji do bójki lub kradzieży.
Trudno wyjść nam z wyobrażenia Afryki jako jednego kraju (tak!), i to biednego. Ja musiałam dostosować niektóre pojęcia do otaczającej mnie rzeczywistości. Dziś bieda jest dla mnie czymś zupełnie innym tu, w Mozambiku, i czymś innym w Polsce. Nie do końca widziałam te różnice, mieszkając w Europie.
Labirynt wąskich uliczek czy blacha falista zamiast płotów nie wygląda już jak obraz nędzy i rozpaczy. Widzę, że wiele domów zbudowanych jest z cegły, że dzielnica jest zelektryfikowana i ma swoją przychodnię i szkoły. Taka właśnie jest Mafalala.
Mafalala – zarzewie wolności
– Dlatego większość bairros tak wygląda – mówi Nery. – Po prostu nikt z miasta nie przejmował się, jak takie dzielnice się rozrastały. Plany urbanizacyjne nie obejmowały tych terenów, ludzie stawiali chatki, jak im się podobało, a potem było już za późno, żeby nad tym zapanować.
W czasach kolonialnych miejscowi nie mogli osiedlać się w „mieście właściwym”, czyli Lourenço Marques (od 1976 r. Maputo), zamieszkiwanym głównie przez Portugalczyków. Zostawały im tereny wyznaczone do użytku przez kolonizatorów. Tam jedynymi materiałami dopuszczonymi do budowy domów były drewno i blacha falista. Cegła zarezerwowana była dla Portugalczyków.
Z Mafalalą związani byli Samora Machel i Joaquim Chissano – pierwsi prezydenci niepodległego Mozambiku. Tu pierwsze gole strzelał Eusébio – mój mąż mówi, że to był jakiś niesamowity piłkarz ?. Tu mieszkali poeci i artyści, którzy formowali wokół siebie społeczność i zarażali współmieszkańców ideą wolności m.in. Noémia de Sousa czy José Craveirinha. Dlatego czasem porównuje się Mafalalę do południowoafrykańskiego Soweto*.
W Mafalali grano też marrabentę – rodzaj muzyki, połączenia portugalskiego folku z elementami afrykańskimi.
– Kolonizatorzy uważali te dźwięki za niebezpieczne. Ludzie gromadzili się, tańczyli, a stąd już krok do spiskowania – żartuje Nery.
Tutaj możecie posłuchać marrabenty, a tu rozmowy z Dilonem Djindji, wykonawcą marrabenty.
* Soweto (należące dziś do Johannesburga) rząd apartheidowski też przeznaczył na dzielnicę dla czarnych. W RPA podobne miejsca nazywają się townships. W Soweto mieszkali m.in. Nelson Mandela i Desmond Tutu.
Mafalala – żyjący organizm
Dzielnica rozrastała się, a po uzyskaniu niepodległości coraz więcej ludzi przyjeżdżało do Maputo w poszukiwaniu pracy, zwłaszcza z północy Mozambiku. Dziś większość mieszkańców Mafalali to ludność Makua. Ponad 80% wyznaje islam.
Oczywiście, mimo widocznego postępu, ciągle wielu mieszkańców Mafalali nie jest np. podłączona do kanalizacji. Typowe są „sławojki” na podwórkach domów. Z każdym wielkim deszczem małe uliczki są zalewane nie tylko deszczem, ale też wybijającym szambem.
Nery pokazał nam ważne dla niego, jako mieszkańca dzielnicy, punkty.
- boisko sportowe, na którym co roku gromadzą się ludzie, by kibicować drużynom grającym w Copa de Mafalala,
- główne skrzyżowanie dzielnicy z ulicznymi sprzedawcami,
- najstarszy meczet,
- dom, w którym pracował Samora Machel.
Rozmawialiśmy o tym, czym dla mieszkańców Maputo jest, a czym mogłaby być Mafalala. Jak wzbudzić zainteresowanie historią dzielnicy wśród jej mieszkańców, jak znów obudzić ducha wspólnego działania i jak wypromowanie Mafalali mogłoby pomóc miejscowym.
Covid-19 dał Nery w kość – przewodnik przez długi czas nie oprowadzał nikogo po dzielnicy. Teraz to się zmienia. Jeśli będziesz w Maputo poszukaj Mafalala Walking Tours – nie zawiedziesz się!
Czy to jest etyczna turystyka?
Ktoś mógłby powiedzieć, że uprawialiśmy jakiś rodzaj „dark tourism”, chodząc po slumsach. Myślę, że to nieprawda. Oglądaliśmy punkty ważne dla historii Maputo, zaznajamialiśmy się z nieznaną nam wcześniej dzielnicą, nie wchodziliśmy nikomu na podwórko, żeby robić zdjęcia. Nie fotografowaliśmy nikogo bez pytania. Fakt, wróciliśmy później do swojego dużego domu z porządną łazienką. Ale wróciliśmy bogatsi o wiedzę o Maputo i jego mieszkańcach. Wiedzę, którą możemy przekazywać dalej, oswajając „innego”.