Praca za granicą – jak zacząć?

Praca za granicą – jak zacząć?

Ratunku! Muszę znaleźć pracę za granicą!

Załóżmy, że jesteście parą i wyjazd za granicę jest związany z pracą tylko jednego z Was. „OK. To ty będziesz zarabiał, a ja sobie coś wymyślę”. Albo: „Pojedziemy i zobaczymy na miejscu, na pewno nie będzie tak trudno”. Albo: „Boże, jak ja znajdę tam cokolwiek!”.

Praca za granicą. W nowym miejscu. Wcale nie tak łatwo rozeznać się w lokalnym rynku, zorientować, co i jak, pracować w obcej kulturze.

My też nie jesteśmy rekinami biznesu, ale staramy się płynąć w dobrą stronę. Chcemy się też z Wami podzielić naszym dotychczasowym doświadczeniem.

Weronika

Właśnie w takiej sytuacji się znalazłam – moj mąż dostał pracę za granicą. Do Armenii przeprowadziliśmy się z 5-miesięcznym Levanem, kiedy jeszcze byłam na urlopie macierzyńskim. Wtedy chyba mi się wydawało, że jeszcze wrócę do swojej pracy w Międzynarodowym Komitecie Paraolimpijskim (IPC) w Bonn. Nie wiem, dlaczego tak myślałam ?  Kiedy urodziła się Kaja, zrezygnowałam z „trzymania” mojego stanowiska. W Armenii nie pracowałam. Z dwójką maluchów na stanie nawet nie chciało mi się przebijać przez przepisy i sprawdzać, czy w ogóle mogę pracować. 

W Maputo zaczęłam od niezorganizowanego wolontariatu – pomagałam z doskoku „ogarnąć się” Komitetowi Paraolimpijskiemu Mozambiku. Z różnych powodów nie działało to tak, jak chciałam. Na szczęście potem władze Komitetu się zmieniły i nasza współpraca była (i jest) intensywniejsza. Ubiegałam się też o stanowisko mentorki dwóch komitetów paraolimpijskich (w tym Mozambiku)  w programie Agitos – i je dostałam, w pakiecie ze szkoleniem. Wolontariat w takim wydaniu (zorganizowanym) daje dużą satysfakcję.

I jest jeszcze Było sobie słowo.

Długo się zastanawiałam, jak mogę zarabiać, nie mieszkając w Polsce. Zawsze lubiłam czytać i mieć do czynienia ogólnie ze słowem – tak, wiem, to żadne uprawnienie do bycia korektorką! Dlatego zapisałam się na parę kursów. W tym roku ukończyłam:  

  • fantastyczny kurs Patrycji Bukowskiej Zostań korektorką (bookowska.pl). Dużo wiedzy zebranej w uporządkowany i zrozumiały sposób. Patrycja rozwiewa wątpliwości i pomaga stawiać pierwsze kroki w zawodzie korektorki,
  • niesamowite warsztaty korektorskie Sylwii Chojeckiej (odslowa.pl). Praktyczne wskazówki i świetne webinary, które w przeciągu dwóch tygodni pozwolą uzupełnić korektorską wiedzę,
  • oczywiście, jeśli tylko czas mi pozwala, biorę udział w webinarach Ewy PopielarzTomasza P. Bocheńskiego,
  • jestem w trakcie przerabiania kursu Ewy Szczepaniak Zostań copywriterem (tekstowni.pl.). Na razie jestem na początku drogi, ale już zostałam powalona ogromem wiedzy ? W dobrym tego słowa znaczeniu! Informacje podane przejrzyście i podzielone na sekcje, które można przerabiać we własnym tempie – coś dla mnie!

Teraz tylko czas na przełamanie własnych strachów, lenistwa i myślenia „komu to w ogóle potrzebne”.  To ta najtrudniejsza część ?

Ania

Ja również miałam to szczęście doświadczania życia i pracy w różnych krajach, na różnych kontynentach. Zawsze odbierałam to raczej jako przygodę i wyzwanie niż trudność czy komplikację. Zasada mówiąca o tym, że „life begins at the end of your comfort zone”, jest mi bardzo bliska i szczerze w nią wierzę. Najtrudniejszy był ten pierwszy raz. Kiedy leciałam za ocean do męża, towarzyszyło mi silne poczucie, że znalezienie pracy powinno być tam dla mnie priorytetem. Wszystko zatem było temu podporządkowane. To się nazywa energia świeżo upieczonej absolwentki studiów, dla której wszystko jest możliwe! A gdzie lepiej zacząć realizować swoje zawodowe marzenia jak nie w Ameryce, myślałam wtedy. Chciałam doświadczyć mojego własnego American dream.

Życie co nieco zweryfikowało plany, choć zapał nie opadł. Udało mi się znaleźć pracę asystentki w międzynarodowej firmie public relations. Muszę przyznać, że dla nieco zawstydzonej dziewczyny ze średnią pewnością siebie, był to wyczyn. Doświadczenie zdobyte na tym stanowisku uświadomiło mi, że skok na szeroką wodę wcale nie musi być taki straszny.

Kiedy urodził się Karolek i później Kaj, z wielu powodów nie zdecydowałam się na powrót do pracy i stałam się tzw. stay-at-home mom. Cenię czas, jaki spędziłam wtedy z dziećmi. Rozumiem również kobiety, które wybierają powrót do pracy po urlopie macierzyńskim (którego w USA niestety nie ma ). Żadnego z tych wyborów w życiu innych nigdy nie oceniałam. Żaden też nie może być uznany za lepszy.

Hiszpania – praca z językiem angielskim

Nadszedł jednak czas na powrót do pracy. Wróciliśmy na Stary Kontynent, do kraju, w którym zapotrzebowanie na osoby sprawnie posługujące się językiem angielskim jest ogromne. Bez większych kłopotów znalazłam pracę jako nauczycielka angielskiego. Najpierw pracowałam, ucząc w firmach. To dawało mi ogromną satysfakcję, ponieważ każdy z moich studentów był bardzo zmotywowany do nauki. Uczyłam również dzieci i młodzież w prywatnej szkole językowej.

Wśród moich współpracowników znalazło się całe grono osób (szczególnie native speakerów), którzy przenieśli się do Hiszpanii z innych niż służbowe powodów. Będąc już na miejscu i rozglądając się za pracą, bardzo szybko znaleźli ją właśnie w zawodzie nauczyciela. Ci z Was, którzy marzą o zmianie życia na cieplejsze, bardziej zrelaksowane, w miejscu, gdzie czas płynie dużo wolniej, z całego serca polecam południową Hiszpanię. Jeśli do tego władacie angielskim na poziomie near-native, to bardzo prawdopodobne, że pracę znajdziecie dosłownie z dnia na dzień, tak jak to było w moim przypadku.

Tymczasem, jeśli twój partner_ka dostał_a pracę za granicą, to Ty masz przed sobą parę opcji

Jak zwykle lepiej się przygotować do tej sytuacji zawczasu. Zdajemy sobie sprawę, że każdy z poniższych punktów tylko „dotyka” sprawy i mógłby zostać przekształcony w osobny artykuł. Jeśli macie jakieś przemyślenie albo pytania, nie wahajcie się pisać.

Zorientuj się, czy nie możesz wykonywać dotychczasowej pracy za granicą

Pracujesz w takiej branży, gdzie łatwo przejść na pracę zdalną? Twoje szefostwo właściwie nie potrzebuje cię na miejscu – ważne, żebyś dostarczał_a raporty, wyniki, czy to, czego od ciebie oczekują, na czas? Zobacz, czy możesz się dogadać i przenieść „swoje biuro” za granicę. Może nowy dom będzie na tyle blisko, że loty co jakiś czas nie będą wielkim problemem. Przy okazji sprawdź, jak będzie wyglądać opcja z ubezpieczeniem, czy ewentualnym przelewaniem pensji na konto inne niż polskie.

Może jesteś w stanie wziąć bezpłatny urlop

Jeśli nie wyjeżdżacie na długo, warto spojrzeć, czy bezpłatny urlop jest jakąś opcją. Nie jest to idealne rozwiązanie (dla obu stron), ale być może pracodawca będzie skłonny go udzielić.

Czy jesteś w stanie podjąć ryzyko i zacząć pracować na własny rachunek?

Wyjazd łączy się z tym, że możesz zacząć od nowa. Możesz spróbować robić coś, o czym zawsze marzyłeś_aś. Teraz, po (w czasie?) pandemii, okazuje się, że naprawdę dużo kursów, szkoleń można zrobić online. Jeśli wiesz, co chcesz robić, jesteś w świetnej sytuacji.

Jednak, wbrew pozorom, nie tak wielu ludzi wie, co chciałoby robić w życiu. Jeśli jesteś jedną z takich osób, poświęć czas na znalezienie zajęcia, które sprawia Ci przyjemność. Zastanów się nad swoimi talentami i umiejętnościami. Jeżeli masz taki komfort – daj sobie czas. Ta opcja może się także łączyć z kolejnym punktem – o pracy na miejscu.

Zawsze możesz poszukać pracy na miejscu

Jeśli wyjeżdżasz do kraju, gdzie twój pobyt jest uzależniony od wizy parnera_ki (głównie ekspaci), sprawdź, czy w ogóle możesz uzyskać wizę pracowniczą. Czasem może się o to postarać przyszły pracodawca. Jednak może się zdarzyć, że proces zabierze tyle czasu, że dostaniesz wizę, kiedy będziesz pakować kartony i wracać do domu.

Pamiętaj o finansach: często praca na miejscu wiąże się z utratą dodatkowych pieniędzy, które twój partner_ka otrzymuje od swojego pracodawcy. Prawdopodobnie będziesz też zatrudniony_a na lokalnym kontrakcie, czyli będziesz zarabiać parokrotnie mniej niż ktoś zajmujący „międzynarodowe” stanowisko. Spójrz na liczbę dni urlopowych – może to będzie jedynie szalone 14 dni?

Nie wspominamy już o problemach podatkowych i biurokratycznych. Obliczcie budżet na spokojnie. Zobaczcie, co wam się najbardziej opłaca.

Jeśli się zdecydowałeś_aś, zacznij zarzucać swoją sieć. Mimo że networking wygląda na coś, co zdarza się „przy okazji”, w rzeczywistości to dość ciężka praca (chyba że jesteś entuzjastycznym_ą ekstrawertykiem_czką ?).

Czy jesteś osobą, która:

  • chętnie poznaje nowych ludzi,
  • umie sprawić, że towarzystwo będzie pamiętało, czym się zajmuje,
  • lubi chodzić na koncerty, eventy, przyjęcia,
  • udziela się na grupach facebookowych itd.?

Jeśli tak, to połowa roboty za tobą! Jeśli nie, czas zacząć przełamywać swoje obawy i obiekcje. Góra, niestety, nie przyszła do Mahometa, to Mahomet się ruszył. Na rynku znajdziecie dużo poradników na temat tego, jak podjeść do networkingu, jak „sprzedać siebie”. Ta umiejętność jest bardzo cenna – to ludzie powinni chcieć wziąć od Ciebie numer telefonu.

Jest jeszcze wolontariat

Długi czas kojarzony albo z wyzyskiem, albo z nieopłacalną robotą za darmo. Moje doświadczenie wskazuje na coś zupełnie innego. Wolontariat rozwija, pomaga innym i w bonusie sprawia, że czujemy się potrzebni. Miej na uwadze, że wartościowy wolontariat powinien być związany z Twoim doświadczeniem, przekonaniami. Najlepiej jeśli jest organizowany w porozumieniu z lokalnymi organizacjami, które wiedzą, jak i gdzie najlepiej pomagać.

Przy okazji tematu pracy za granicą podrzucamy wartościowe treści:

Przydatne w czasie szukania pracy za granicą:

  1. Książka „A Career in your suitcase” Jo Parfitt i Colleen Reichrath-Smith
  2. Strona InterNations
  3. Ośrodek Doradczo-Szkoleniowy Wydziału Działalności Gospodarczej i Rolnictwa Poznań Biznes Partner – Poznan.pl (www.poznan.pl) Tu akurat strona z Poznania, bo to nasze miasto, ale sprawdźcie, co oferuje Wasz urząd miasta.
  4. Centralna Ewidencja i Informacja o Działalności Gospodarczej, gdy planujesz założenie własnej firmy.

Na temat wolontariatu:

    1. Podcast Kamili Kielar (Drzazgi Świata): rozmowa z Alicją Kosińską, koordynatorką projektu „Zanim pomożesz”.
    2. Podcast Michała Szafrańskiego (Jak oszczędzać pieniądze?): rozmowa z Aleksandrą K. Wiśniewską „Wolontariat i praca humanitarna, czyli jak naprawdę wygląda praca humanitarysty?”.
    3. Strona projektu „Zanim pomożesz”.

Tutaj znajdziesz poprzednie treści w ramach cyklu Życie i praca za granicą:

  1. Początki naszej historii.
  2. Przeprowadzka za granicę – jak się za to zabrać.
  3.  Szukanie domu/mieszkania za granicą.
  4. Szkoła za granicą – jak wybrać?

W następnym wpisie przeczytacie o cyklu psychologicznym, związanym z pobytem w nowym kraju. Jest to temat ważny, ale często lekceważony. A szkoda, bo pozwala nam się zorientować, co się z nami dzieje i czy potrzebujemy pomocy.

 


Facebook


Instagram

Szkoła za granicą – jak szukać?

Szkoła za granicą – jak szukać?

Szkoła (za granicą) na szóstkę

Szkoła za granicą – małe dziecko mały kłopot, większe dziecko…

Przeprowadzka już za wami, walizki rozpakowane, pichcicie kolację w nowym domu, dzieci się bawią… Dzieci! Trzeba je zapisać do szkoły. Tylko jakiej? I w tym przypadku, tak jak i w poprzednich, za szkołą warto się rozejrzeć jeszcze przed wyjazdem. Napiszcie do ambasady, może mają listy rekomendowanych szkół w danym kraju.

Parę kwestii związanych z wyborem szkoły za granicą warto przemyśleć. Na początku przeczytajcie o naszych decyzjach, mamy nadzieję, że nasze doświadczenie się Wam przyda.  

Czy wybór szkoły za granicą był dla nas łatwy?

Weronika:

W Erywaniu na przedszkole (z racji wieku) załapał się tylko mój syn. Znaleźliśmy je przez grupę facebookową dla obcokrajowców. Placówka była mała, przytulna, z domowym jedzeniem, angielskojęzyczna i płatna. Nie żałujemy jednak ani grosza. Panie, które prowadziły przedszkole, były ciepłe, dokształcały się i umiały zapewnić świetną koegzystencję 30 dzieciaków z różnych kręgów kulturowych.

Przedszkole w Maputo było już trochę inne: płatne, lokalne i portugalskojęzyczne, gdzie 4- i 5-latki miały już swoje zeszyty do lekcji. Takie były oczekiwania większości rodziców, że dziecko, idąc do szkoły w wieku 5 lat, będzie „umieć w literki i cyferki”. Poza tym było więcej dyscypliny, niż byśmy oczekiwali. Ale dzieciom się podobało, więc nie zmienialiśmy przedszkola.

Szkoła, do której chodzą nasze dzieci teraz, to szkoła wykorzystująca metody Montessori. Również znaleziona przez facebookową grupę dla mam w Maputo. Małe klasy, nastawienie na indywidualny rozwój, fantastyczna atmosfera i dobrzy nauczyciele. Dla dzieci do lat 10 to świetna placówka. Jednak osobiście potem wysłałabym swoje do innej szkoły. Takiej, gdzie jest więcej uczniów, są duże boiska do uprawiania sportów i podział na indywidualne przedmioty.

Największym „problemem” dla nas jest język. Nasze dzieciaki mówią w czterech językach (po polsku, niemiecku, angielsku i portugalsku). W żadnym bardzo dobrze. Język angielski jest najsilniejszy i wydaje mi się, że przy nim zostaniemy, zwłaszcza że chyba długo jeszcze nie będziemy mieszkać w Europie.

Ania:

Kiedy wyjeżdżaliśmy ze Stanów, nasze dzieci były jeszcze małe. Karol miał 4 lata, a Kaj nieco ponad roczek. Nie przeprowadzaliśmy zatem przed wylotem dużego rozeznania, jeśli chodzi o przedszkola czy szkoły. Na szczęście posiadanie paszportu kraju UE uprawnia moje dzieci do publicznej edukacji w Hiszpanii.

Moment, w którym przyjechaliśmy do Jerez, był również sprzyjający. Właśnie zaczynały się wakacje i wiedziałam, że będzie czas na rozejrzenie się za szkołą. Nie myliłam się!

Parę dni po przyjeździe poznaliśmy na placu zabaw hiszpańską rodzinę. Od nich dowiedzieliśmy się, która szkoła w Jerez może bez większych formalności przyjąć Karolka do grona swoich uczniów. Następnego ranka byliśmy już umówieni na spotkanie z dyrektorem – uczestniczyła w nim również nowo poznana mama dwóch hiszpańskich dziewczynek z placu zabaw. Karol został zapisany do szkoły. Przyznam, że trudno nam było uwierzyć, że całkowite zdanie się na los okazało się dla nas tak korzystne.

Kaj również poszedł w ślady brata i rozpoczął tę samą szkołę, jak tylko skończył 3 lata. W Hiszpanii przedszkole jest połączone ze szkołą podstawową i funkcjonuje w ramach tzw. grup infantil 3, 4 i 5 lat. Zaskoczeniem był dla nas również fakt, że żłobki dofinansowane przez rząd, przyjmują dzieci zza granicy bez konieczności uiszczania jakichkolwiek opłat. Kajuś skorzystał również z tego, nim poszedł do „dużej szkoły”.     

6 ważnych punktów przy wyborze szkoły za granicą:

Tak jak to było w przypadku szukania mieszkania/domu, proces wyboru szkoły za granicą jest bardzo różny – zależnie od kraju, do którego zmierzamy. Szczególnie jeśli porównujemy kraje rozwinięte i rozwijające się.

Na ten proces wpływa charakter wyjazdu za granicę. Jeśli przeprowadzamy się „służbowo”, bardzo często otrzymujemy pomoc w organizacji życia i szkoły. Jeśli decyzja o przeprowadzce wynikała po prostu z chęci zmiany miejsca i stylu życia, w naszej gestii pozostaje organizacja wszystkiego.

Żadne z powyższych rozwiązań nie musi być łatwiejsze czy trudniejsze. W ostatecznym rozrachunku, pozytywne nastawienie oraz otwartość na ludzi i pomysły bardzo często podsuwają rozwiązania.

Oczywiście, może się zdarzyć, że nie będziecie mieć za dużego wpływu na to, do jakiej szkoły będą chodzić Wasze dzieci. Jednak nawet w takiej sytuacji sprawdźcie wszystkie dostępne opcje. Aktualizujcie co jakiś czas swoje informacje. To, że w zeszłym roku nie było obok Was świetnego przedszkola, nie znaczy, że nie otworzono go parę tygodni temu.

1. Jaka szkoła?

Publiczna, prywatna, Montessori, Aga-Khan? Wy najlepiej znacie swoje dziecko, wiecie, gdzie najszybciej i najlepiej się odnajdzie.

Mała szkoła ma swoje plusy:

  • małe klasy,
  • większe skupienie na uczniu,
  • możliwość dopasowania programu,
  • i co okazało się ważne w czasie pandemii: możliwość zorganizowania baniek edukacyjnych. Rodzice użyczali miejsca, do grupy dzieci przychodził nauczyciel i prowadził lekcje. Oczywiście nie było to rozwiązanie idealne, ale dawało poczucie ciągłości, rutyny i obywało się bez zajęć online.

Tak samo jak duża:

  • duża przestrzeń, także na boiska czy baseny,
  • większy wybór znajomych,
  • wielu nauczycieli kierunkowych.

Odwiedźcie szkołę razem, sprawdźcie, jakie warunki panują w klasach, zapytajcie, jak wygląda proces włączenia nowego ucznia w społeczność. Egzekwujcie to, co zostało wam obiecane.

2. Kto za to płaci?

Jeśli nie przeprowadzacie się do kraju z dobrą publiczną edukacją, szkoła, do której poślecie swoje dziecko, będzie płatna. Sprawdźcie na początku, kto będzie pokrywał czesne: Wy czy pracodawca. Pamiętajcie, że większość szkół prywatnych co jakiś czas podwyższa opłatę. W krajach, gdzie nie ma dużej konkurencji, czesne może sięgać nawet do 20 000 dolarów za rok za dziecko. Jeśli już znacie sumę, którą przeznaczycie na edukację, możecie zacząć szukać placówki.  

3. Jaki język?

W przypadku prywatnej edukacji, zastanówcie się, w jakim języku będzie się uczyć wasze dziecko. Niestety, przy życiu na walizkach, takie decyzje mają duży wpływ na przyszłość. W większości krajów świata (przynajmniej w stolicach) są szkoły z brytyjskim, amerykańskim czy francuskim curriculum. Jest ono wszędzie mniej więcej takie samo. Pytanie, czy jeśli wasze dziecko zacznie naukę w systemie francuskim, to czy w kolejnym miejscu  pobytu, będzie też francuska szkoła.

Nie warto się martwić na zapas. Dzieci szybko przyswajają sobie języki – ich mózgi to najbardziej chłonne gąbki świata! Szkoły też starają się pomóc uczniom jak najszybciej zaaklimatyzować się do nowego środowiska.  

4. Znowu w korkach!

No tak, czasem opłaca się wozić dziecko przez całe miasto do szkoły. Ale zazwyczaj – wcale nie. Nie zawsze da się dotrzeć na lekcje rowerem, czy ominąć godziny szczytu. Dlatego dobrze tak wybrać szkołę, żeby wpasowała się w przestrzeń do ogarnięcia razem z domem i pracą. Nawet jeśli placówka zapewnia transport, młodsze dzieci niekoniecznie będą zadowolone z takiego rozwiązania, zwłaszcza na początku.

5. Piłka, pływanie, klub dyskusyjny?

W: Dużo bym dała, żeby nasza szkoła organizowała dodatkowe aktywności popołudniami. Większość szkół zapewnia jednak takie zajęcia po właściwych lekcjach. Niestety pozostało mi wożenie dzieciaków na piłkę, taniec, cokolwiek, plus żonglowanie spotkaniami z ich kolegami i koleżankami. My staraliśmy się znaleźć zajęcia dodatkowe w promieniu 5 km od domu (przynajmniej w ciągu tygodnia!). Poza tym umawiamy się z innymi rodzicami na wspólne zawożenie/odwożenie.

A: W Hiszpanii natomiast, poza stałymi godzinami szkolnymi (9:00–14:00), w systemie publicznym jest możliwość zapisania dziecka do stołówki, a także na dodatkowe zajęcia dwa razy w tygodniu (do godziny 18:00). Zarówno w przypadku Kaja jak i Karola korzystaliśmy z każdej możliwej opcji zajęć dodatkowych, ku uciesze naszych dzieci. 

6. Egzaminy…

Im starsze dzieci, tym więcej wyzwań przed całą rodziną. Przyswojenie języka, egzaminy do liceum, matura, przyjęcie na studia. Wszystkie wasze decyzje dotyczące wyboru szkoły, języka będą rzutować na przyszłość.

Jeśli wracacie do Polski, zorientujcie się, jakie papiery będą potrzebne, żeby wrócić w miarę bezproblemowo do systemu edukacji. Jeśli dziecko jest młodsze, zawsze można je „cofnąć” o rok, z nastolatkami sytuacja będzie trudniejsza.

W: Dużo niemieckich rodzin, z którymi się spotkałam, ma też na uwadze, że dostęp do „bezpłatnej” wyższej edukacji w Niemczech zapewnia niemiecka matura. Dlatego ci rodzice albo wysyłają dzieci od niemieckiej szkoły (jeśli istnieje), albo wracają w odpowiednim czasie do Niemiec.

Wielokulturowe dzieci

Przyznaję, że my się jeszcze egzaminami nie przejmujemy ? Mamy nadzieję, że dzieciaki czerpią z naszego stylu życia to, co najlepsze. Towarzystwo z różnych społeczności i kultur, dodatkowe języki, które są przyswajane na zasadzie osmozy, otwarcie na inność itp. Oczywiście jest rozdarcie kulturowe, brak korzeni, słabsze więzi z dalszą rodziną, tęsknota za dziećmi, które wyjeżdżają, bo rodzicom skończył się kontrakt. Ale w naszym odczuciu na razie plusy przeważają.

W związku z tematem wielokulturowości, interesującym pojęciem jest Third Culture Kid (po polsku to dzieci trzeciej kultury lub globalni nomadzi). TCK to dzieci, które część swojego dzieciństwa spędziły w kraju innym niż kraj rodziców. Więcej informacji znajdziecie tu:

Przyswojenie tych informacji pomoże zrozumieć, co się dzieje z naszym dziećmi. Możemy ułatwić im uświadomić sobie, jak wpływa na nich i naszą rodzinę „życie na walizkach”.

Przypominamy nasze poprzednie artykuły z cyklu Życie i praca za granicą:

  1. Początki naszej historii.
  2. Przeprowadzka za granicę – jak się za to zabrać.
  3.  Szukanie domu/mieszkania za granicą.

W następnym wpisie przeczytacie o tym, jakie macie możliwości, gdy Wasz partner_ka dostali pracę za granicą. A przeprowadzacie się razem.


Facebook


Instagram

Życie i praca za granicą – mieszkanie/dom

Życie i praca za granicą – mieszkanie/dom

Cztery ściany i dach, czyli 5 rzeczy, o których warto pamiętać, gdy szukasz mieszkania za granicą.

Mieszkanie (lub dom) za granicą – jak szukać?

Kartony już wysłane, bilety są w ręce, teraz czas na podróż! Przyjeżdżacie na miejsce i co? Nie macie gdzie mieszkać. Co teraz? Wybór domu czy mieszkania za granicą to nie taka prosta sprawa. W końcu jakiś czas tam będziecie spędzać. Dobrze, jeżeli możecie przebierać w ofertach (za duży, za mały, bez klimatyzacji, za daleko, meble nie takie). Gorzej, jeśli musicie się decydować „tu i teraz”. Dlatego do tego zadania też najlepiej przygotować się jeszcze przed samą przeprowadzką. Jeżeli przed właściwym wyjazdem możecie odwiedzić nowe miejsce na parę dni i rozejrzeć się za lokum, to fantastycznie. Zawsze daje to jakiś ogląd na sytuację.

Jak my mieszkamy

Ania – w naszym przypadku, ze względu na ograniczone finanse, wynajęcie domu w ogóle nie wchodziło w grę. Pomocne okazało się znalezienie tymczasowej kwatery w Hiszpanii przed wyjazdem ze Stanów. Była to nasza baza na pierwsze trzy miesiące, po upływie których udało nam się wynająć mieszkanie w bardzo urokliwej lokalizacji.

Warto pamiętać, zwłaszcza jeśli się szuka ekonomicznego rozwiązania, że znalezienie mieszkania/domu na wynajem jest z reguły dużo prostsze, będąc już w docelowym miejscu. Wtedy, oprócz oficjalnych ogłoszeń w internecie, można znaleźć coś przez nowo poznane osoby albo po prostu zobaczyć szyld, spacerując po mieście. Ma się również dostęp do wszelakich lokalnych małych agencji pośrednictwa, których strony internetowe nie funkcjonują za dobrze bądź są dostępne jedynie w lokalnym języku. 

Weronika – w Armenii wynajmowaliśmy mieszkanie, w Maputo mieszkamy w domu. Oba rozwiązania się sprawdziły się idealnie, przestrzeń była (i jest) dopasowana do naszych potrzeb.

Mimo że mój mąż zawsze wolał mieszkania, przy przeprowadzce do Maputo postawiliśmy na wynajem domu. Nasze dzieci im starsze, tym mają więcej energii (zawsze mi się wydawało, że to powinno iść w drugą stronę…) i potrzebują więcej miejsca na pozbycie się jej. Ogród okazał się być dla nas wybawieniem, szczególnie w czasie pandemii. My wyżywaliśmy się ogrodniczo, dzieci kopały piłkę i jeździły na rolkach. Kiedy obostrzenia pandemiczne się poluzowały, mogliśmy gościć u siebie grupę dzieciaków na codziennych zajęciach, które zorganizowała szkoła w ramach tzw. baniek edukacyjnych (nasza szkoła była zamknięta przez okrągły rok).

Uważam, że w miastach, w których prawie nie ma publicznych parków czy miejsc, gdzie można spędzić aktywnie czas, dobrze jest mieć takie zaplecze. W Armenii tak nam na tym nie zależało ze względu na to, że dzieci były małe, a wokół było dużo placów zabaw, skwerów, zielonych zakątków.

5 rzeczy, na które trzeba zwrócić uwagę:

1. Dom czy mieszkanie

Sami oceńcie swoją sytuację rodzinną i finansową. Czasem warto wynająć mniejsze lokum, a zaoszczędzone pieniądze przeznaczyć na inne, ważne dla Was sprawy. Może partner/partnerka będzie pracować w mieszkaniu, wtedy warto pomyśleć o dodatkowej przestrzeni na domowe biuro.  Dużą rolę odgrywa też rodzaj pracy – może będziecie musieli przyjmować gości lub klientów – to też determinuje wybór miejsca.

2. Miejscówka się liczy!

Istotnym czynnikiem w wyborze mieszkania są również preferencje – wolicie życie w centrum czy na przedmieściach? Warto, żeby wybór dzielnicy, w której chcecie zamieszkać, był pierwszym krokiem w procesie szukania lokum, drugim natomiast wyznaczenie widełek cenowych. Dzięki skonkretyzowaniu oczekiwań i możliwości poszukiwania nie zajmą tyle czasu.    

Sprawdźcie, ile będą zajmować dojazdy z pracy do domu. Dom z wielkim ogrodem na przedmieściach może wydawać się kuszącą opcją. Co z tego, jeśli prowadzi do niego jedna droga dojazdowa z centrum, gdzie pracujecie, a dojazd do pracy czy szkoły w godzinach szczytu zajmuje co najmniej godzinę.

Poza tym warto wybrać miejsce zamieszkania także ze względu na bezpieczeństwo. Nie wszystkie kraje to oazy spokoju. W niektórych dzielnicach lepiej nie przebywać po zmroku, jeśli nie zna się właściwych ludzi. Proces szukania mieszkania czy domu i czynniki wpływające na ostateczną decyzję, mogą okazać się różne w krajach rozwijających się i w krajach rozwiniętych. W tym pierwszym przypadku zdecydowanie większy nacisk kładzie się na bezpieczną lokalizację, bardzo często w dzielnicy czy w sąsiedztwie innych ekspatów. Liczcie się z tym, że ceny dla obcokrajowców są często zawyżane. W krajach rozwiniętych bezpieczeństwo oczywiście również należy do bardzo ważnych kwestii. Ma się tu jednak nieco większy wybór.  

Przyjacielska rada dla rodziców: pomyślcie również o sobie! Dzieci adaptują się do warunków (przy odpowiednim nastawieniu) zaskakująco szybko, tak że niekoniecznie trzeba szukać mieszkania czy domu przy placu zabaw albo parku. Jeśli zależy Wam na mieszkaniu w centrum, bo cenicie łatwy dostęp do teatrów, kin, restauracji czy też innych kulturalnych eventów (Covid-19 kiedyś się skończy i będzie można kulturalnie odżyć!), to rozejrzyjcie się w pierwszej kolejności za takimi właśnie ofertami. Szczęśliwy rodzic, to szczęśliwe dziecko! (Czy odwrotnie??). My w Hiszpanii mieszkaliśmy w samym centrum naszego małego miasteczka bez wielkiego „wybiegu” dla dzieci. Dzięki temu wychodziliśmy często z domu i poznawaliśmy co rusz nowe miejsca na eskapady z dziećmi, a także nowych ludzi.

3. Meble – możesz zatęsknić za IKEA

Zastanówcie się, czy chcecie, żeby mieszkanie czy dom były umeblowane. Na początek to chyba najlepsza opcja. Możecie dogadać się z właścicielem, że jeśli zajdzie taka potrzeba (kartony przyjadą/przylecą/przypłyną), on zabierze część swoich rzeczy.

W niektórych krajach nie tak łatwo kupić ładne i użytkowe meble. Ich ceny też czasem przerażają. Jeśli macie taką możliwość, wpakujcie do kontenera biurko dla dzieci albo komodę. Jak nie będziecie używać, to sprzedacie (i prawdopodobnie jeszcze na tym zarobicie). Zadziwiające jest, jaką furorę robią produkty IKEA  w krajach, gdzie sklepów tej firmy nie ma.

Czasem pobyt za granicą to szansa, żeby zakupić meble wykonane z lokalnego drewna i przez miejscowych rzemieślników. Zostaną z Wami do końca życia i będą fantastyczną pamiątką.

Na miejscu znajdziecie też na pewno firmę, która oferuje wynajem mebli (kiedy czekasz na swoje), zastawy stołowej itp.

4. Z agentem czy samemu?

Zapytajcie na grupach na Facebooku, czy ktoś może polecić dobrego agenta, poszukajcie stron internetowych biur nieruchomości. Prawdopodobnie wasz pracodawca zapewnia wam na początku parę dni/tygodni w hotelu czy Airbnb, zanim znajdziecie coś swojego. Jeśli nie, sami musicie o to zadbać. Może akurat ktoś z waszych przyszłych pracowników ma wolne mieszkanie/dom albo zna kogoś, kto wynajmie coś po kosztach.

Umówcie się na spotkania z wybranymi agentami, żeby zorientowali się, czego potrzebujecie. My byliśmy zaskoczeni, że pomimo przejrzystego (wydawać by się mogło) opisania naszych oczekiwań, chodziliśmy po:

  • mieszkaniach z oknami na garaż (lokum było na wysokości garażu wewnętrznego),
  • trzypiętrowych pałacach z jedyną kuchnią na piętrze, która składała się de facto z blatu, zlewu i mikrofali,
  • domach z czterema łazienkami i z ogrodem 2 na 2 metry.

5. ¿Habla usted inglés?

Znaleźliście już wymarzone (albo chociaż przyzwoite) mieszkanie? Teraz kontrakt. Jak się da – dwujęzyczny, chyba że posługujecie się biegle lokalnym językiem. Niech będą w nim wyraźnie zaznaczone następujące punkty:

  • czas wynajmu z określonym okresem wypowiedzenia (dla obu stron),
  • kto naprawia powstałe usterki,
  • wysokość czynszu i ewentualne zmiany,
  • w jakiej walucie będzie opłacany czynsz.

Postarajcie się, żeby wszystko było załatwione przejrzyście – to nie pozwoli później na kłótnie o drobiazgi albo na „ciąganie” po sądach.

Ufff, najtrudniejsze za wami!

A może wcale nie najtrudniejsze? Na pewno bardzo ważne. To w końcu do tych pokoi będziecie wracać codziennie po pracy albo przebywać w nich większość dnia. To będzie wasz azyl w dni, kiedy okaże się, że szef jest beznadziejny, na targu znowu przepłaciliście, a fachowiec, który miał naprawić klimatyzację, po raz kolejny się nie pojawił.

Mamy nadzieję, że przydadzą się wam nasze rady. Jeśli macie jakieś pytania, zapraszamy do kontaktu.

Tutaj możecie przeczytać, jak przygotować się do przeprowadzki, a w następnym wpisie zajmiemy się tematem szkoły.  


Facebook


Instagram

Życie i praca za granicą – przeprowadzka

Życie i praca za granicą – przeprowadzka

Przeprowadzka za granicę – jak zrobić to dobrze?

Przeprowadzka – jesteście gotowi?

Wiecie już, gdzie jedziecie. Teraz czas na przeprowadzkę. To trochę jak partia szachów, gdzie waszym przeciwnikiem są kartony, papiery, niezliczone rzeczy i odwieczne pytanie, co wziąć, a co zostawić. Spokojnie! Za pierwszym razem wydaje się, że wszystko to przytłacza, ale z każdym następnym jest łatwiej. Przeprowadzka za granicę nie musi was pokonać. Złapcie ołówek i kartkę papieru, siądźcie przy stole z filiżanką kawy i zapiszcie rzeczy, które musicie zrobić przed przeprowadzką za granicę. Jednym słowem – przygotujcie strategię!

Najważniejsze: transport! Kto nam przewiezie te wszystkie pudła?

Weronika – na początku przewoziliśmy dobytek w walizkach, teraz korzystamy ze zorganizowanego transportu.

Nasza sytuacja zmieniała się wraz z pracodawcami. Do Armenii tachaliśmy walizki, do Maputo z naszymi rzeczami dotarł kontener. Przenoszenie dobytku w walizkach nie było dla nas na początku problemem – wynajmowaliśmy umeblowane mieszkania i nie zdążyliśmy jeszcze obrosnąć w sprzęty. Jednak z czasem (i wzrastającą liczbą dzieci) sytuacja robiła się męcząca. Z Armenii do Niemiec nasze pudła powędrowały pocztą lotniczą (najszybsza opcja), a stamtąd do Maputo wysłaliśmy już kontener. I wszystko byłoby cudownie, gdyby kontener, zamiast obiecanych 2, nie był w drodze przez… 9 miesięcy! Bądźcie przygotowani na obsuwy czasowe.

Dziś (z meblami, rowerami, zabawkami, książkami, obrazami itd.) nie wyobrażam sobie innej opcji niż transport kontenerem, zwłaszcza jeśli nasze kolejne miejsce zamieszkania byłoby na innym kontynencie. Na początku 2022 r. przeprowadzamy się do RPA – tu, ze względu na odległości, wystarczy transport lądowy.

Jeśli pakowanie i rozpakowywanie pudeł macie w pakiecie – skorzystajcie z tego. Doświadczeni pracownicy zrobią to lepiej od Was, i to w dużo krótszym czasie.

Ania – za każdym razem staramy się ograniczyć liczbę rzeczy.

Nasza dusza nomada nie pozwala nam się zatrzymać w jednym miejscu za długo. Tak więc, po kilku latach mieszkania w Stanach Zjednoczonych, zdecydowaliśmy się na dużą zmianę – przeprowadzkę do Europy. Pierwszy przystanek: Hiszpania.

Zakup biletów w jedną stronę wyznaczył nam deadline nie do przekroczenia. Mieliśmy zatem 3 miesiące na zorganizowanie wszystkiego. No to do rzeczy… Właśnie o rzeczach mowa – co zrobić z całym swoim dobytkiem? Do sprawy podeszłam systemowo. Najpierw storage.  Później garaż. Na końcu dom. Dało się. Selekcja była dość radykalna, ponieważ ostatecznie zmieściliśmy się do 3 walizek i 4 bagaży podręcznych. Wysłaliśmy również nasz samochód w kontenerze do Europy (przyznaję – był zapakowany po dach). Resztę rzeczy sprzedaliśmy przez Internet bądź na tzw. yard sale (wyprzedaż garażowa). Przedmioty, których nie udało się spieniężyć, oddaliśmy organizacjom charytatywnym.

Moja rada – wypijcie dobrą kawę, zróbcie sobie przerwę i pomyślcie, że nic nie musi być spisane na straty.  W ostatecznym rozrachunku to wy wygrywacie, bo rzeczy, które wam służyły, przydadzą się innym, a w zamian dostaniecie albo nieco gotówki, albo satysfakcję, że możecie pomoc.

Zorganizowany przewóz rzeczy

Jeśli jesteście w sytuacji, która pozwala wam na bardziej zorganizowaną przeprowadzkę, zorientujcie się, jakie opcje proponuje wasz pracodawca. Sprawdźcie:

  • czy pracodawca pokrywa koszty przeprowadzki, czy dostaniecie na to tylko określoną sumę;
  • kto musi znaleźć firmę przewozową;
  • czy wybrana firma pakuje (i rozpakowuje!) też rzeczy, czy samemu trzeba to zrobić;
  • czy ta sama firma zajmie się formalnościami i problemami celnymi na miejscu.

Pamiętajcie, że nawet ok. 250 kg na 4-osobową rodzinę, które możecie przewieźć w walizkach, to wcale nie jest dużo. Na pierwsze tygodnie oprócz ciuchów, ulubionych zabawek, książek, trzeba jeszcze zapakować przynajmniej jeden garnek i patelnię czy inne sprzęty kuchenne, buty, może ciepłe kurtki albo śpiwory itd.

Co zabrać na pierwsze tygodnie w nowym miejscu?

  • Zorientujcie się, jaka pogoda jest na miejscu

Maputo może i jest stolicą afrykańskiego kraju, ale zimą, kiedy temperatura spada nocą do 14 stopni, w domach jest naprawdę zimno. Nie przypuszczałam, że będziemy potrzebować kołder, ale od czerwca do września bardzo się przydają. Jeszcze gorzej jest w wysoko położonej Pretorii czy pustynnym Windhuk. Tam, zimą, cieplejsza kurtka jest niezbędna.

  • Sprawdźcie dostępność niektórych towarów

Zorientujcie się, czy na miejscu dostępne są kosmetyki, przyprawy czy lekarstwa, których używacie. Może to i błahostka, ale w Maputo na przykład dopiero od niedawna można kupić ziele angielskie w ziarnach i pora. Bulwy selera nie uświadczysz. I jak tu zrobić porządny rosół dla dziecka, które jest w fazie nienawidzenia innych zup? Niby wystarczy poszukać zamienników, ale gdy jesteście wtłoczeni nagle w nową kulturę, nowe środowisko i język, trudno jest rzucić się na poszukiwania kopru czy majeranku.

  • Pamiętajcie o papierach

Zanim wyjedziecie, skompletujcie potrzebne dokumenty, najlepiej, jakbyście mieli ich wielojęzyczne odpisy. Sprawdźcie, czy to wy będziecie musieli się ubiegać o ewentualną wizę i pozwolenie na pracę, czy zrobi to wasz pracodawca. Powiadomcie bank, że wyjeżdżacie za granicę, zobaczcie, jakie są opłaty za użycie karty kredytowej poza Polską. Postarajcie się o międzynarodowe prawo jazdy. Nie zapominajcie o ubezpieczeniu!

  • Poszukajcie możliwości dokształcenia się

Jeśli macie taką możliwość, skorzystajcie ze specjalnego kursu, który przygotowuje do pracy i życia za granicą. W Niemczech istnieje kampus, w którym zarówno pracownik/pracownica, jak i jego partner/partnerka mogą zapoznać się z historią, polityką i rynkiem kraju i regionu, do którego wyjeżdżają, przejść kurs językowy i zaliczyć szkolenie z zakresu bezpieczeństwa. Z tej opcji korzysta wiele firm i organizacji, które wysyłają swoich pracowników za granicę. W czasie, kiedy się uczycie, małe dzieci mogą iść na zajęcia do kampusowego przedszkola. Tutaj możecie przeczytać o kampusie: Campus Kottenforst (giz.de) Podobne zajęcia pozwalają na uniknięcie wielu problemów na miejscu. Jeśli to jest poza waszym zasięgiem, możecie sami poszukać informacji o kraju lub zapisać się na kurs językowy. Zawsze warto przyswoić sobie przed wyjazdem parę zwrotów w lokalnym języku.

Gdzie szukać informacji?

Nieocenioną pomocą są grupy facebookowe (np. dla mam, ekspatów i narodowości w danym kraju), gdzie albo można zapytać o cokolwiek, albo znaleźć kogoś, kto szczegółowo odpisze wam na pytania. Popytajcie wśród przyjaciół albo przez media społecznościowe – może akurat ktoś ma znajomych, którzy spędzili w waszym nowym miejscu trochę czasu?

To jak? Zaczynacie?

Ołówek w ręce, na stole kartka i filiżanka świeżo zaparzonej kawy.

Wypiszcie sobie najważniejsze punkty i pytania związane z przeprowadzką za granicę, a potem sukcesywnie, krok po kroku, szukajcie odpowiedzi i odhaczajcie wypełnione zadania.

Pac, pac, pac – kolejne figury szachowe przeciwnika padają pokonane. I już! Szach-mat! Pudła zniknęły, impreza pożegnalna za Wami, bilety kupione. Nie było łatwo, ale daliście radę.

W naszym kolejnym wpisie znajdziecie rady, na co zwrócić uwagę, szukając mieszkania za granicą. Z poprzedniego tekstu mogliście się dowiedzieć, w jakiej sytuacji jesteśmy i jak to wpływa na organizację naszych przeprowadzek.


Facebook


Instagram