Mały andaluzyjski raj
300 słonecznych dni w roku! Gdzie? W Jerez!
Ponad 300 słonecznych dni w roku, 78 bodeg, czyli winiarni, gdzie się produkuje najlepsze sherry na świecie oraz niezliczone fiesty flamenco… A na dokładkę jeszcze rasowe tańczące konie! To jest właśnie Jerez de la Frontera. Mimo że od wieków wybrzeża już tu nie ma, to do Oceanu Atlantyckiego jest przysłowiowy żabi skok. Wystarczy tylko 15 minut jazdy samochodem i hops do wody!
To urokliwe miasteczko położone w południowej Andaluzji przyciąga nie tylko entuzjastów flamenco, sherry i koni. Również tych, którzy są spragnieni ucieczki od zgiełku dużych miast oraz intensywnego zwiedzania, i po prostu chcą doświadczyć odpowiedniej dozy spokoju i frajdy. Oferta Jerez jest niezmiennie bogata, nawet w czasach covidowych. Koncerty flamenco odbywają się regularnie w tzw. tabancos. Bary w Jerez, gdzie serwują sherry i śpiewa się flamenco na żywo, mają swoją unikatową nazwę. W Sewillii na przykład nie ma tabancos, tylko tabernas. Flamenco też jest tu bardzo „puro” (czyste), czyli w swojej najbardziej oryginalnej formie. Ten rodzaj sztuki nie jest po prostu muzyką – jest stylem życia. Dzieci, które jeszcze nie umieją dobrze chodzić, czują już compas, czyli po naszemu rytm flamenco, i potańcują przy każdej okazji. Ów rytm jest szalenie trudny do opanowania. Sama sprawdziłam. Będąc już naście lat w związku z pasjonatem tej muzyki, do dzisiaj niestety mogę pochwalić się jedynie pobieżną znajomością compas. Nic straconego. Im więcej mi mąż śpiewa w domu, tym też więcej łapię.
Świetna baza wypadowa do zwiedzania prowincji Cadiz
Jako miejscówka Jerez jest świetnie zlokalizowane, ponieważ w promieniu 30 minut jazdy samochodem można odkryć inne perełki Andaluzji, w tym te nadmorskie. Do najbliższej plaży w El Puerto de Santa Maria jest zaledwie 15-20 minut drogi samochodem, tak że w zasadzie można już w domu założyć strój kąpielowy, owinąć się plażowym ręcznikiem i myk nad ocean! Tak, tutaj sięga jeszcze Ocean Atlantycki z charakterystyczną morską bryzą, która ratuje szczególnie tych, co topnieją w żarzącym się słonku (tak jak ja). Poza tym, sama stolica prowincji – Cadiz (miasto i prowincja noszą tę samą nazwę) znajduje się zaledwie 30 minut drogi od Jerez.
Cadiz należy do najstarszych miast w Europie – zostało założone już przez Fenicjan i ma do zaoferowania nie tylko przepiękne plaże, wspaniałe dania ze świeżych owoców morza, ale także bardzo bogatą architektonicznie starówkę. Najlepiej w pierwszej kolejności wspiąć się na wieżę katedry i pooglądać wszystko z góry – rozciąga się stamtąd nieziemski widok. Natchnienie na plan dnia przyjdzie od razu. Dla każdego coś miłego w Cadiz!
Z Jerez blisko jest również do tzw. pueblos blancos (białych miasteczek) położonych najczęściej na wzgórzach, takich jak na przykład Arcos de la Frontera oraz Medina-Sidonia. Warto i tam się zatrzymać, choć na parę godzin. Widoki są powalające.
Flamenco. Ole!!!
Jerez jest bez wątpienia krainą wspomnianego już flamenco. Ta specyficzna hiszpańska muzyka, której głównym instrumentem jest gitara oraz struny głosowe śpiewaków i tupanie butów tancerzy. W Jerez występuje tu w swojej najczystszej odmianie. Tej intymnej, mało turystycznej; co tu dużo mówić – tej najlepszej. To mieszanka śpiewu, płaczu, litanii, ale również radosnych przyśpiewek i ciepłych tonów, wszystko zależy od typu i sposobu wykonania. Mimo że niektórym może się to wydawać trudne do strawienia, to bez dwóch zdań warto przeżyć taki koncert. Tym bardziej, że Jerez de la Frontera to kolebka specyficznego stylu flamenco zwanego bulerias – tego ognistego rytmu „na 12” – wywodzącego się z Indii, przywiezionego do Afryki Północnej, a później, przed wiekami, przez Cyganów do Hiszpanii. Dziś to zdecydowanie dźwięk Jerez!
Jest też zambomba – pieśni bożonarodzeniowe wykonywane w świątecznym stylu flamenco, które powstały w Jerez i rozprzestrzeniły się na resztę Andaluzji. Od końca listopada do Wigilii ulice w centrum miasta wypełnione są wesołymi ludźmi śpiewającymi zambombas przy ognisku (tak, rozpalanym w samym mieście, na chodnikach!). Niezależnie od pory roku flamenco można posłuchać w Tabanco Pasaje w centrum miasta. Jedyny koszt to kieliszek sherry za ok. 1 euro! Myślę, że jest to dobra zachęta!
Tańczące konie czy wyścigowe motory?
Rasowe konie są wizytówką Jerez de la Frontera i choć odbiegają szybkością od rajdowych motocykli, które się tu zjeżdżają raz w roku na Moto Grand Prix Hiszpania, to poruszają się w zdecydowanie ciekawszy (jak dla mnie) sposób, bo w rytm muzyki. Królewska Szkoła Andaluzyjskich Sztuk Jeździeckich w Jerez organizuje godzinne pokazy, podczas których konie tańczą do flamenco i innej muzyki. Nie są to oczywiście zwykłe konie. Są eleganckie i mają szlachetną krew, a także królewską postawę. Wyróżniają się wyjątkową inteligencją i zdolnościami. Natomiast jeśli miłośnicy prędkości woleliby wodzić oczami za pędzącymi motorami, to na pewno znajdzie się miejsce na trybunach Circuito Jerez, toru wyścigowego, znanego na całą Europę.
Jerez lovers
A więc mamy flameco, lejace się beczkami sherry, tańczące konie, motory, słońce, morze blisko, życzliwych ludzi, przystępne ceny, wspaniałą kuchnię… Czego więcej potrzeba do pełni wakacyjnego szczęścia? Myślę, że niczego! Grzechem by było nie spróbować! Zapraszamy do Jerez de la Frontera!!!